sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 6

Rozdział 6

Leśna rezydencja”







     -Daleko jeszcze?- mruknęła niezbyt zadowolona Lucy. Nogi bolały ją niemiłosiernie a na policzkach i ramionach miała kilka zadrapań. Przywołałaby Hronologium, jednak na prośbę Kathleen, nie zrobiła tego. Kruczowłosa westchnęła wskazując na nieduży, żółtobrązowy punkcik w oddali.
-To tam. Radziłabym przygotować się wam na walkę. Kei nie jest osobą, która poszłaby na ugodę.- odparła, a mina nagle jej zmarkotniała. O ile przed chwilą wyglądała na pozornie zrelaksowaną, teraz jej twarz wyrażała skupienie. Za to Natsu wyraźnie się ucieszył, jednak ucichł widząc ostre spojrzenie oczu Erzy. Lizz i Carla siedziały na głowach swoich właścicielek, wymieniając między sobą szeptem kilka zdań. Nagle Kath słysząc głośny świt wiatru uskoczyła w bok, łapiąc lecący w jej stronę ostry przedmiot.
-Sztylet?- szepnęła Erza rozglądając się we wszystkie strony.
-Zaczyna się..- odparła cicho Kath, stając w rozkroku. Złączyła dłonie jak do modlitwy i wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów. W jej rękach pojawił się drewniany łuk i strzały. Naciągnęła cięciwę celując w poruszający się między gałęziami cień. Puściła ją a strzała z niesamowitą szybkością pomknęła w stronę celu. Chybiła, jednak osobnik wyszedł z ukrycia.
Po posturze wywnioskowali, że jest to mężczyzna. Był ubrany na czarno. Prawie każdy milimetr jego ciała przykryty był przez ciemny materiał, nawet twarz ukryta zza chustą. Spod ciemnej grzywki łypały na nich złowrogo zielone oczy. Wyglądał niczym skrytobójca.
-Coś mi tu nie pasuje..-wymamrotała Wendy. Erza jej przytaknęła, łapiąc rwącego się do walki różowowłosego za szalik.
-Tylko jeden?- wybełkotała zdziwiona Lucy, mierząc postać wzrokiem.
-Możliwe, że to pułapka...- Przerwała Kathleen, wychodząc krok do przodu.- Dlaczego nas nie atakujesz?- powiedziała już głośniej.
-Mam dla was wiadomość od panicza Kei'a. - przemówił, nieprzyjemnym dla ucha, mocnym głosem.- Jeżeli się nie pośpieszycie, wasza przyjaciółce może się coś nieprzyjemnego stać. Macie 2 godziny. Jeśli do tego czasu znajdziecie panicza Kei'a w rezydencji, będziecie mogli ją zabrać z powrotem, jeśli nie. Zostaje z nami.
Natsu chciał coś powiedzieć, jednak ten zniknął zniknął w kłębach szarego dymu.



     -Wróciłem!- wrzasnął Gray otwierając drzwi kopniakiem. Nie przywitały go, tak jak się spodziewał, wesołe krzyki towarzyszy. W pomieszczeniu panowała głucha cisza, przerywana poszeptywaniem poszczególnych osób i nuceniem Miry. Podszedł do baru i usiadł na wysokim krześle kładąc plecak obok siebie.
-Och, witaj z powrotem, Gray.- odparła Mira, uśmiechając się tak jak zwykle.
-Co im?- zapytał, wskazując na wyjątkowo spokojnych członków gildii.- A gdzie ten płomyczek i reszta?
-Um, tak jakby na misji..
-Tak jakby?- Mira machnęła dłonią.-Nieważne. Wiele się zdarzyło pod twoją nieobecność.
-Na przykład?
-Dołączyły do nas dwie dziewczyny. Wodna Smocza Zabójczyni i wnuczka Mavis.- chłopak zagwizdał.
-Co związku z tym? Chyba nie dlatego siedzą tak cicho..
-No nie, ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać.- ciemnowłosy uniósł brwi.
-Mogę zadać Ci osobiste pytanie?- skinął powoli głową, nachylając się do niej.
-Miałeś może jakichś innych członków rodziny, prócz rodziców? Może kuzynkę?- zamyślił się na chwilę, drapiąc się po głowie.
-A jeśli nawet miałem, to co?
-Nie, nic. To z czystej ciekawości. Po prostu tak nagle postanowiłeś wyjechać do swojej rodzinnej wioski.- odparła stukając opuszkami palców o blat.
- To nie ma nic z tym wspólnego. Chciałem po prostu zobaczyć, czy coś się zmieniło.- wydukał w końcu, odwracając się do niej plecami.


     -Czy to, aby dobry pomysł byśmy szły tam same?- jęknęła Wendy, kurczowo ściskając ramie Kathleen. Nastolatka wzruszyła ramionami.
-Nie mamy większego wyboru. Kei wiedział, że nie przyjdę sama, ale żeby od razu zastawić drogę jakimiś typkami. Nudziło mu się czy co?- Wendy zaśmiała się cichutko.
-Leen, patrz!- pisnęła wyciągając rękę przed siebie. Zza zarośli ujawniał się ogromna willa. Dach wyłożony hebanowymi dachówkami kontrastował się z śnieżnobiałym tynkiem i obramowaniami okien.
-Łał.- wydusiła granatowłosa. Kathleen nie była tym jakoś specjalnie zszokowana. Nieraz widziała takie okazałe posiadłości. Wiele lat podróżowała i zwiedziła dużo niesamowitych miejsc. To, nie robiło na niej większego wrażenia.

-Chodźmy, później się pozachwycasz.- dwunastolatka wydęła policzki, jednak pobiegła za przyjaciółką. W końcu też martwiła się o Gabrielle, nawet jeśli znała ją tylko kilka dni.


Nawet jeśli dzisiejsza notka jest odrobinę dłiższa od poprzedniej, to i tak krutka =_= Po prostu wiem w jakim momęcie chcę zakończyć i samo tak wychodzi. Mam przeczucie, że moje opisy walk się wam nie spodobają.
Dedykacja: Dla moich kochanych dziewczynek: Zuzi i Dark Happy ^^ Dziękuję za nasze konwersacje nie mające głębszego sensu;). Amek was pozdrawia :)
I jak wyszło?

środa, 29 maja 2013

Rozdział 5

.... Krótki i do chrzanu =_= Serio! Jestem sobą zawiedziona!


Rozdział 5

„Skaczemy!"


     -Głupek, idiota, debil...-czarnowłosa mruczała pod nosem obelgi, idąc szybkim krokiem w stronę dworca. Tuż za nią podążała reszta towarzystwa. Nikt nie śmiał się odezwać, nawet Dragneel był dziwnie spokojny. Na ich twarzach malowała się nie o tyle troska, co zdziwienie. Uważali Kathleen za osobę opanowaną, która najpierw myślała, później robiła, jednak w tej chwili widać było jak bardzo jest zbulwersowana.
-Hej, Leen...-zaczęła Wendy doganiając przyjaciółkę i dorównując jej tempem.-Nie uważasz, że powinniśmy się jakoś przygotować?
-Nie- odparła natychmiast. Skierowała wzrok na przyjaciółkę.-Wiem na co się piszę, nie musisz się martwić.
Granatowowłosa skinęła niepewnie głową.
-Powiedz, Kathleen, wiesz kim jest ten cały Kei?- zapytała Erza przyśpieszając kroku.
-Tak, to przyjaciel z dzieciństwa Gabi, ich rodzice stworzyli jakąś spółkę, czy coś takiego. Później wszystko się skomplikowało a Gabi trafiła do sierocińca. Ja sama spotkałam go kilka razy, nawet byłam u niego w domu. Trochę dziwny typ...-przerwała monolog i gwałtownie się zatrzymała.
-Jeśli nie chcecie, nie musicie ze mną iść. Ja...poradzę sobie sama. Nie ma powodu, byście się narażali..- z każdym kolejnym słowem, jej głos stawał się coraz cichszy. Stała do nich tyłem, więc nie mogli zobaczyć jej bladej twarzy. Nagle Erza poderwała się z miejsca, podeszła do niej i chwytając za ramiona odwróciła w swoją stronę, wymierzając jej siarczysty cios w policzek. Nastolatka zachwiała się i upadła na ziemię. Trzy exceed'y podleciały do niej. Dotknęła piekącego miejsca, jednak nic nie powiedziała. Nie rozpłakała się, nie krzyknęła. Jej twarz również nie wyrażała żadnych odczuć. Z pomocą Natsu, wstała i uśmiechnęła się.
-Chyba mi się należało.- powiedziała wesoło, rozmasowując bolący policzek. Schyliła się nisko przed Erzą- Przepraszam, że Cie zdenerwowałam, Erza-san.
Byli zszokowani. Nie tylko wybuchem Erzy. Dobrze wiedzieli, że łatwo było ją zdenerwować i była odrobinę wybuchowa, jednak nie spodziewali się, że może udeżyć Kathleen. A zachowanie czternastolatki? Szkarłatnowłosa uniosła lekko dłoń. Jej usta drgały. Chciała coś powiedzieć, jednak łamiący się głos odmawiał jej posłuszeństwa. W końcu Lucy dotknęła ramienia Tytani a do Kath podeszła zmartwiona Wendy.
-Bardzo boli?- kruczowłosa zaprzeczyła machając ręką.
-Nic się nie stało. Może chodźmy już, dobrze? Musimy kupić bilety.- słysząc to, różowowłosy wrzasnął, jednak nim zdążył się ruszyć Erza chwyciła go za kołnierz i pociągnęła za sobą.



     Było jej słabo. Głowa bolała niemiłosiernie a powieki stały się potwornie ciężkie.
-Nie mogę zasnąć...- przemknęło jej przez głowę.-Gabrielle weź się w garść.
Siedzący naprzeciw niej Kei wstał i pochylił nad nią.
-Zmęczona?-bardziej stwierdził niż zapytał, uśmiechając się przy tym wrednie.
-O co mu chodzi?-pomyślała marszcząc brwi.-Przed chwilą był miły a teraz znowu postanowił być „geniuszem zła”? Nie ogarniam go.
-Jesteś chory.- wymamrotała.
-Wiem.- odpowiedział kiwając przy tym głową, zupełnie tak jakby zgadzał się sam ze sobą. Jęknęła w duchu. Kanapa nagle stała się niesłychanie miękka i wygodna. Przymknęła oczy i oparła się o poduszki. Po chwili wszystko wokół stało się czarne. Stała na granicy jawy i snu. Nie może! Nie! Pewnie dosypał jej jakiegoś ziela do herbaty. Skubany!

     Kathleen siedziała między Lucy a Wendy opierając głowę o kolana tej drugiej.
-Jesteś pewna, że nie powinnam rzucić na Ciebie Troi?
-Nie, jest w porządku. Wzięłam tabletki, więc powinno być okej.-stwierdziła. Spojrzała na leżącego naprzeciw niej Smoczego Zabójcę. Spał. Temu to dobrze. Westchnęła i podniosła się. Krajobraz za oknem powoli się zmieniał. Niedawno minione polany i pastwiska zastąpiła dzicz. Dosłownie.
-Zaraz wysiadamy.-oznajmiła, przeciągając się. Lucy uniosła brwi.
-W lesie?
-Tak ,tak, w lesie. Jego dom znajduje się w lesie.
-Ale pociąg... Jest tu jakiś przystanek lub dworzec?
-Tak jakby.-mruknęła. Otwarła okno na oścież i wyszczerzyła się.-Skaczemy!

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 4

Dziękuję! Podbudowałyście moją i tak już niską samoocenę;) Ten rozdział wydaje mi się taki, dziwny . Eh, nieważne. Przepraszam! Przepraszam! Ekhem, nie przeciągając dłużej zapraszam na rozdział czekam na wasze opinie(tak, ja zawsze mam nadzieje;)).

Rozdział 4

„Pieczęć Absolut. Dziecko-Wyrocznia”



     Obudziła się w ciemnym, wilgotnym, cuchnącym potem i stęchlizną pomieszczeniu. Po omszonych, krzywych ścianach spływały stróżki wody co mogłoby wskazywać na to, że znajduje się w jakichś lochach,czy jaskini, gdzieś pod ziemią.
Podniosła się do pozycji siedzącej. Ból w czaszce dawał o sobie znać. Uniosła dłoń do skroni, a pod palcami poczuła sztywny materiał. Odetchnęła z ulgą. Przynajmniej tyle. Ostrożnie wstała i podeszła do zardzewiałych, niestabilnych krat.
-Gdybym je przepiłowała, to prawdopodobnie by puściły.-pomyślała, przeszukując kieszenie. O dziwo nie miała niczego przy sobie, nawet scyzoryka, który zawsze nosi ze sobą. Wysadzić też ich nie mogła. Po pierwsze narobiłoby to niezłego rumoru, a po drugie była lekko osłabiona. Zrezygnowana wróciła na swoje miejsce chowając głowę między kolana. Była bezradna. Mogła jedynie czekać na pomoc z zewnątrz. Przecież Kathleen nie zostawiła by jej w takiej sytuacji, prawda?
     Nie była pewna ile dokładnie minęło czasu. Może po jakiejś godzinie, usłyszała odgłosy odbijających się echem kroków i głośne skrzypnięcie. W półmroku zobaczyła postać wysokiego młodzieńca o prawdopodobnie czerwonych włosach i ciemnym niebezpiecznym spojrzeniu. Pochylił się nad nią i co ją zaskoczyło- uśmiechnął się przyjaźnie.
-Witaj Gabrielle Lynn, pamiętasz mnie jeszcze?- białowłosa zdusiła w sobie krzyk a jej krwiste oczy dwukrotnie się poszerzyły.
-Ty jesteś...Kei.




     Tego dnia w gildii było nadzwyczaj spokojnie. Zero latających krzeseł, butelek po alkoholu czy bójek. Za barem jak zawsze stała uśmiechająca się szeroko Mirajane, tuż obok tablicy z zleceniami Levi wykłócała się o coś z Gajeel'em a jeszcze trzeźwa Cana siedziała pod ścianą popijając butelkę jakiegoś taniego wina. Reszta gdzieś wyparowała. Kathleen też postanowiła nie siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu i wybrała się na spacer. Chciała odwiedzić Gabrielle, jednak nie było jej w domu. Ostatnio nie miała czasu się z nią widzieć. Przyłączenie się do Fairy Tail, przeprowadzka, spotkanie Wendy. Mogłoby się wydawać, że wszystko układa się wręcz idealnie i nic nie mogło zmącić jej radości. No prawie nic. Niestety Lizz musiała jej o czymś przypomnieć. Najważniejszy powód przystąpienia do Fairy Tail. Właśnie- brat. Była przekonana, ze rozpozna go na miejscu. Nic bardziej mylnego! Potrząsnęła głową i nie myśląc już o tym weszła do pobliskiego sklepiku.




     Gabrielle zmarszczyła brwi, jednak nic nie powiedziała.
-Koleś jest chory.- pomyślała kręcąc z politowaniem głową. Najpierw przetrzymuje ją w jakimś ciemnym pomieszczeniu a później zaprasza na herbatkę i ciasteczka, zostawiając z tą samą osobą, która ją zaatakowała, jak się szybko domyśliła.
-Więc..- z zamyślenia wyrwał ją głos blondynki. Miała dość specyficzną urodę- lekko opalona karnacja, jasne, niedługie kosmyki i coś co naprawdę zdziwiło Gabrielle, prawie białe- można by rzec prawie niedowidzące oczy. I na początku tak myślała, jednak szybko przekonała się, że tak nie jest. Ostatnio bardzo łatwo ją podeszła i zaatakowała a jak zdążyła zauważyła, poruszała się płynnie i zgrabnie.
-Znasz Kei'a?
-Tak, niestety.- mruknęła, krzywiąc się na samo wspomnienie. Szybko wyrzuciła smutny obrazy ze swojej głowy i zapytała:
-A ty, skąd się znacie?
-Uratował mi życie.- powiedziała, leciutko się uśmiechając.
-Coś mi tu nie pasuje.-pomyślała, zaciskając palce na kolanach.-Kei na pewno nie zrobiłby czego bezinteresownie.
-Uh, powiedz mi...Um, jak się nazywasz.
-Viana.
-Viano, może Kei prosił Cię o jakąś przysługę.
-Nie.-odpowiedziała szybko.
-Aha..- szepnęła, nieprzekonana. Coś było na rzeczy. Viana z pewnością kłamała. Prosił ją o to? Skoro były same to mogła ją o kilka rzeczy wypytać. Zaczerpnęła powietrza.
-Jesteś magiem? Może należysz do jakiejś gildii?
-Tak, jestem magiem. Nigdy nie przyłączyłam się do żadnej gildii. Razem z rodzicami dużo podróżowaliśmy, więc nie bardzo mi się opłaciło.
-Też racja.- powiedziała Gabrie, uśmiechając się. Viana odwzajemniła gest. Blondynka chciała coś powiedzieć, jednak do pokoju wszedł Kei.
-Przepraszam, że czekałyście.
-Tsa, nie było cię pół godziny. Dłużej się nie dało?- burknęła białowłosa krzyżując ręce. Zaśmiał się.
-Nic się nie zmieniłaś, wiesz?
-Przymknij się. Lepiej mów o co ci chodzi.- machnęła dłonią w jego stronę. Vianę zdziwiło, że nagle nastawienie jej rozmówczyni tak diametralnie się zmieniło. Chyba naprawdę go nie lubiła.
-Tak.-odchrząknął.-Gabrie, pamiętasz może działająca kiedyś organizację „Zero”?
-Nie nazywaj mnie Gabrie, i tak pamiętam. Chcieli dobrać się do pieczęci „Absolut”.- nagle poderwała się z miejsca i uderzyła twardo dłońmi o blat.-Ty chyba nie..
-Dokładnie.- wyminęła stół i złapała go za kołnierz białej koszuli.
-Zwariowałeś!?- wrzasnęła.- To COŚ może nas zabić!
-Nie jeśli jest pod kontrolą. No i mamy jeszcze Vianę.- odwróciła się w stronę nastolatki, i nagle ją olśniło.
-Jesteś...Dzieckiem-Wyrocznią?-białooka skinęła głową. Gabrielle upadła na posadzkę.
-Kathleen, zabierz mnie z tond.- powiedziała na głos nie zwracając już na nic uwagi. Kei przykucnął obok niej i uszczypnął w policzek.
-To bardzo możliwe.
-Po co wszystko mi to mówisz?
-Bo jesteś mi potrzebna. Twoja przyjaciółka, również.
-Nienawidzę Cię.
-Wiem- pokiwał głową śmiejąc się głupkowato.
-Nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, prawda?



     Było już późno i była okropnie zmęczona. Ziewnęła i przeciągnęła się. Miała się jeszcze spotkać z Wendy w gildii. Chciała z nią porozmawiać. Pchnęła drzwi i żwawym krokiem weszła do budynku. Jej przyjaciółka wraz z Lucy, Erzą oraz Natsu siedziała przy barze i rozmawiała z Mirą. Podeszła tam i klepnęła ciemnowłosą w ramię.
-Hejka!-wrzasnęła jej do ucha. Wendy odwróciła się. Wyglądała na lekko zmartwioną. Reszta też była jakaś przygaszona.-Coś się stało?
Mirajane wyciągnęła z kieszeni jakąś wymięta kartkę i podała Kathleen. Dziewczyna prześledziła wzrokiem tekst. Z każdym kolejnym słowem jej źrenice zwężały się.
-Niemożliwe.- szepnęła. Pędem, zerwała się w stronę wyjścia, ignorując nawołujące ją głosy.

Bym zapomniała! Pewnie zastanawiacie się gdzie wcięło Gray'a? Za jeden lub dwa rozdziały już się pojawi^^
A więc słucham..

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 3

Hejka, tu wasza niewyspana Ruby xD Męczyłam wczoraj klawiaturę do 23 xPP . Rozdział chyba tragicznie mi wyszedł, rozpłaczę się ;( Dzisaj  rozdział dedykuję wam wszystkim.Gdy czytam wasze komentarze to na moich ustach pojawia się wielki banan ;) Heh, nie przedłużam i zapraszam!



Rozdział 3
To długa historia..”



     Kathleen podniosła się i wypuściła powietrze z ust, uśmiechając się pod nosem. Była zadowolona z wyników swojej pracy. Na gołych, białych ścianach zawisły plakaty, śliczne, kolorowe obrazki oraz kilka fotografii oprawionych w ramki. Zaszewki pościeli, które kupiła razem z siostrzyczką Juvią były różowe, skropione drobnymi drobnymi stokrotkami. Tuż przy poduszce siedział sobie spokojnie biały miś trzymający w łapkach czerwone serce. Na podłodze wyłożonej jasnymi panelami leżał spory puchowy dywan. Drzwi do łazienki przyozdobiła dużymi nalepkami.
Pusty już plecak wcisnęła pod łóżko i wyszła z pokoju. Lizz poleciała za nią i przysiadła się na jej ramieniu.
-Gdzie idziemy?- nastolatka wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Rozejrzeć się.
-A jeśli spotkamy Wendy?- przystanęła odwracając głowę w stronę przyjaciółki. W jej oczach coś błysnęło. Zagryzła wargi przytulając do siebie Lizz.
-Nie mam pojęcia.- wymamrotała po chwili.-Co mam zrobić? A jeśli mnie nie pamięta? Albo nie chce mnie znać?
Exceed westchnął mocniej wtulając się w pierś towarzyszki.
-Ja też się boję. Minęło tyle czasu, ale musisz temu podołać. Nie wiemy co czuje Wendy. Może tęskniła za tobą, tak jak ty za nią?-Kathleen otarła łzę, która spłynęła jej po policzku a na usta znów wstąpił znajomy uśmiech.
-Masz rację. Dziękuję, Lizz.



     Blondynka siedziała w fotelu, naprzeciw czerwonowłosego chłopaka tępo wpatrując się w filiżankę. Nie była do końca pewna, co się dokładnie stało, ale On uratował jej życie. Uniosła głowę i westchnęła.
-To wszystko?-zapytała ochrypłym głosem. Odchrząknęła.
-Dokładnie. Zgadzasz się?- ściągnęła brwi. Czy powinna mu zaufać. W końcu, gdyby nie on, najpewniej wąchałaby teraz kwiatki od spodu.
-Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Mam wstąpić do twojej organizacji, tak?
-Owszem, i użyczyć mi swoich umiejętności.
-Daj mi dzień.- odparła w końcu, wstając.- Odpowiem Ci jutro.






     -Jednak nie dam rady.- pisnęła chowając się za ścianą, od czasu do czasu wyglądając zza niej. Lizz tylko pokręciła główką a jej uszy oklapły.
-Kathie...-szepnęła.
-Och, Kath-chan, tutaj się schowałaś.-Levi popchnęła ją w przód z wielkim uśmiechem na ustach.-Wiesz, Wendy bardzo chce Cię poznać. Jesteście prawie rówieśniczkami, więc na pewno się polubicie.- ciemnowłosa rzuciła spanikowane spojrzenie w stronę Lizz. Mały kot widocznie się martwił. Kathleen przełknęła ślinę i głośno zaczerpnęła powietrza.
-O, Kath, Levi-chan!-Lucy pomachała do dziewczyn. Wendy siedziała tyłem do nich. Po chwili wstała i odwróciła się.
-Jestem Wendy, miło mi Cię poz..-przerwała. Jej usta zadrżały a duże brązowe oczy stały się jeszcze większe. Stała w bezruchu. Kathleen sztywno się uśmiechnęła i lekko pomachała ręką.
-D-Dawno się nie widziałyśmy, Wendy.- głos dziewczyny się załamał i drżał, zupełnie tak jakby powstrzymywała płacz. Brązowooka zrobiła krok do przodu z wyciągnięta przed siebie ręką. Dotknęła bladego policzka nastolatki. Po chwili widoczność Kath zasłoniły długie granatowe kosmyki.
-Leen, Leen. To naprawdę Ty.- pisnęła nie powstrzymując łez ciurkiem spływających po jej drobnej twarzy. Czternastolatka odwzajemniła uścisk chowając twarz w zgięciu szyi Wendy. Również płakała, głośno łkając. Reszta dziewczyn znajdujących się w pomieszczeniu obserwowała tą scenę w ciszy.
-Przepraszam.-odparła w końcu Kathleen. Granatowowłosa odsunęła się od niej lekko unosząc brwi.
-Leen, za co ty mnie przepraszasz?- roześmiała się mocniej ściskając dłoń przyjaciółki.
-Nie wiem, po prostu przepraszam.
-Głu~ptas.- mruknęła Wendy uderzając palcem w czoło Leen.
-Znacie się?-zapytała w końcu zaskoczona Lucy. Erza uśmiechała się pod nosem a Juvia pocierała mokre policzki. Jedynie Levi uśmiechała się tak jak zawsze. Wendy i Kathleen spojrzały na siebie i wybuchły gromkim śmiechem.
-To długa historia.- powiedziały równo nadal chichocząc. Lizz także była szczęśliwa i razem z Carlą przypatrywały się swoim właścicielką.



     Białowłosa wędrowała powoli uliczkami Magnolii. Nie miała nic lepszego do roboty a wypadałoby rozejrzeć się po mieście, w którym prawdopodobnie spędzi kilka najbliższych lat.
Było to bardzo urokliwe i przyjemne miasteczko pełne kwiatów, które tak kochała. Podobały się jej również malutkie, kolorowe sklepiki, domki i kamienice. Zaczerpnęła powietrza i okręciła się wokół własnej osi. Nagle poczuła silne szarpnięcie i mocne uderzenie ciężkim przedmiotem w głowę. Zatoczyła się i upadła na ziemię. Obraz się jej zamazała po chwili stał się całkiem czarny. Ostatnie co mogła dostrzec to krótkie blond włosy. 

Co myślicie?

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 2

Tak, nudzi mi się xD Wracam z kościoła i sobie myślę "Kurcze, Julka co ty dzisiaj będziesz robić?" Wszystkiego się "naumiałam" wczoraj a dostałam nagły zastrzyk weny i ta dam~~ Dzisiejsza notka z dedykacją dla Allegry ;) Dziękuję za wsparcie. Ekhem, nie przeciągając zapraszam na rozdział.


Rozdział 2

Sukienka obryzgana krwią”


Kathleen niecierpliwie tupała nogą przeglądając tablicę ogłoszeń. Gabrielle już dawno znalazła lokum dla siebie i najpewniej była teraz w gildii. Pozwoliła swojej przyjaciółce zostawić u siebie rzeczy i skorzystać z łazienki. Zaproponowała nawet by wynajęła mieszkanie obok, jednak Kath nie zgodziła się. Chciała się usamodzielnić a prawdopodobnie z białowłosą za ścianą nie było by to możliwe. Latająca nad jej głową Lizz spoglądała zmartwiona na partnerkę. W końcu przysiadła na jej głowie.
-Hej, może pójdziemy już, co? Obiecywałyśmy wrócić po południu.- nastolatka skinęła głową i ruszyła wzdłuż ulicy.
-Lizz, i co ja mam teraz zrobić?- jęknęła szarpiąc swoje włosy, jednak widząc swoje odbicie w pobliskiej szybie zaprzestała tego poprawiając seledynowe wstążki. Przygładziła prostą zieloną sukienkę i podciągnęła ciemne nad kolanówki.
   Z budynku wydobywały się dziwne dźwięki, coś na rodzaj tłuczonego szkła i łamiącego się drewna. Kathleen otwarła drzwi, ale szybko je zamknęła by nie oberwać szklanką w twarz.
-C-co to było.- zająknęła się odwracając w stronę towarzyszki. Lizz była tak samo zaskoczona. Przełykając ślinę jeszcze raz nacisnęła klamkę i rzuciła się w stronę baru unikając przy okazji lecącego w jej stronę krzesła. Nie spodziewała się, że sławna gildia Fairy Tail, będzie wyglądać..właśnie tak. Połamane stoły i krzesła, potłuczone szklanki i talerze oraz tłum ludzi najwyraźniej walczący ze sobą, chociaż tego nie była pewna.
-Ano, Mira-san.
-Och, witaj z powrotem.-odparła z szerokim uśmiechem Mirajane, wyciągając z kantorku kilka pudeł. Smocza Zabójczyni odwzajemniła gest i przysiadła się na jednym z ocalałych krzeseł.
-Jak poszukiwanie mieszkania?- mina nastolatki zrzedła. Oparła czoło o zimy blat i wymamrotała kilka niezrozumiałych słów.
-Rozumiem.- mruknęła Mira przykładając palec do brody i unosząc spojrzenie w górę. Po chwili klasnęła w dłonie.
-A może zamieszkasz na Wróżkowych Wzgórzach? To żeński akademik dla członkiń naszej gildii. Wynajem pokoju kosztuje 100,000 kryształów. Hm, co ty na to?- dziewczyna natychmiast ożywiła się i złapała Mirę za rękę.
-Serio? Mogłabym?
-Oczywiście, ja sama tam mieszkam. Opiekunką jest Erza, porozmawiamy z nią jeśli chcesz.- ciemnowłosa pisnęła wieszając się barmance na szyi.
-Erza Scarlet- Tytania? Jejku!- krzyknęła podekscytowana. Momentalnie oczy wszystkich skierowały się na nie. Kathleen ostrożnie zeskoczyła z mebla i szybko czmychnęła za bar.

   Czuła uderzające ciepło dochodzące z każdej strony. Gorączkowo rozglądała się za wyjściem z płonącego budynku. Niegdyś śnieżnobiała letnia sukienka, teraz była naderwana i przybrudzona krwią. Zupełnie jak długie lekko nadpalone blond włosy. Z jej jasnych oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy. Zacisnęła pięści i upadła na kolana. Coraz ciężej łapała oddech. Musiała zasłonić dłonią twarz.
-To koniec.- pomyślała zrezygnowana. Nagle poczuła silne szarpnięcie. Ktoś chwycił ją w zgięciu łokcia i pociągnął w górę. Przez otaczający ich dym nie mogła dojrzeć jego twarzy, jednak wyraźnie słyszała jego głos.
-Choć ze mną.

 Jak się okazało, wszyscy członkowie gildii- bez wyjątku, powitali ją bardzo ciepło. Co prawda nie umiała nigdzie znaleźć Gabrielle, aczkolwiek miło spędziła czas z Lucy, Levi, Juvią i Erzą, która tak jak się spodziewała była bardzo miła, mimo, że czasem ją przerażała.
-Ej, mała!- krzyknął różowowłosy wymierzając w nią oskarżycielsko palec.-To prawda, że jesteś Wodną Smoczą Zabójczynią?
Kathleen skinęła powoli głową. On zaśmiał się i złapał ją za ramię.
-Walcz ze mną!- Erza westchnęła, wstała i uderzyła Natsu pięścią w żołądek. Chłopak uderzył o ścianę, zatoczył się i padł jak długi na podłogę. Tytania niewzruszona otrzepała spódniczkę i jakby nigdy nic wróciła na swoje miejsce wdając się w rozmowę z blondynką.
-Widział, ktoś Wendy?- zapytała Lucy. Słysząc to imię Kath zakrztusiła się sokiem, który właśnie piła. Levi poklepała ją po plecach i poklepała po głowie.
-W porządku?- dziewczyna przytaknęła posyłając jej blady uśmiech.
-Tak, dziękuję.
********************************************************
I jak?~~

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 1


Rozdział 1

„Witajcie w Fairy Tail”





W pozłacanych łuskach smoczycy pogrywały ciepłe promienie słoneczne, oślepiając stojącą nieopodal dziewczynę. Dyszała ciężko podpierając się rękoma o kolana.
-Seraphino..-wymamrotała między wdechami.-Ja nie dam rady.
-Spróbuj jeszcze raz.- odparła, odwracając pysk w stronę morza. Siedząca obok pięciolatka zaklaskała w dłonie wesoło się uśmiechając.
-Postaraj się!- krzyknęła machając do starszej koleżanki.
-Dobrze.- westchnęła w końcu i stanęła prosto. Nabrała tyle powietrza ile tylko mogła i wrzasnęła:-Ryk Morskiego Smoka.
Z jej ust wydobył się ogromny wodny wir, powalający po drodze kilka drzew. Przyłożyła dłoń do ust i stanęła jak wryta przypatrując się "szkodom" jakie wyrządziła, dużymi, niczym spodki oczyma.
-Udało mi się.- pisnęła podbiegając do Seraphiny. Smoczyca skinęła z aprobatą wielkim łbem i machnęła ogonem.
-Jestem z ciebie dumna, Kathleen.- siedmiolatka zaśmiała się i zrobiła piruet.-Widziałaś to, Wendy?





-Hej, Kath!
-Co? Gabi?- z letargu wyrwał ją głos białowłosej przyjaciółki. Pochylała się nad nią marszcząc brwi.
-No co?- powtórzyła wstając z ławki.
-Wiem, gdzie znajduje się gildia..- powiedziała Gabrielle, triumfalnie unosząc pięść w górę.
-Och, serio?
-Yhm, to tam.- odparła wykonując nieokreślony ruch ręką.
-A, aha?- mruknęła. Zajrzała do plecaka i poklepała znajdującego się tam małego exceed'a po główce.-Lizz, idziemy.
Koto podobne stworzonko wyleciało ze swojego lokum i usiadło na ramieniu właścicielki.
-Już idziemy?- zapytała Lizz, drapiąc się po różowym futerku. Na prawej łapce, brzuszku i lewym uchu miała charakterystyczne białe łatki, które odróżniały ją trochę od innych przedstawicieli jej gatunków. Nastolatka skinęła głową i pobiegła za Gabrielle.
   Mimo wczesnej pory uliczki Magnolii tętniły życiem. Zjawiskowy krajobraz sprawiał, że na drobnej twarzy Kathleen pojawiał się szeroki uśmiech. Różnił się on od tego, który towarzyszył jej w rodzinnej wiosce- choć tak naprawdę nie wiele pamiętała ze swojego wczesnego dzieciństwa to wiedziała, że pochodzi z wioski leżącej na północy Fiore. Ach, no i jeszcze,że ma starszego brata. Dlatego zawędrowała tak daleko, by go odnaleźć.
   Szły stosunkowo niedługo. Po dziesięciu minutach stały przed całkiem rozległym, dwupiętrowym budynkiem. Na jego szczycie powiewał sztandar z wymalowanym znakiem gildii.
Gabrielle lekko pchnęła drzwi i wychyliła głowę a następnie weszła do środka. Kath podążyła za nią. Duże pomieszczenie połączone z barem było puste. Jedynie za ladą stała młoda kobieta wycierające kufle. Słysząc skrzypnięcie uniosła lekko głowę i posłała nowo przybyłym przyjazny uśmiech.
-Witam, mogę w czymś pomóc?-zapytała podchodząc do nastolatek. Białowłosa zrobiła krok do przodu i odwzajemniła gest.
-Tak, chciałybyśmy dołączyć do Fairy Tail.-odpowiedziała hardo, starając ignorować się ciągnącą ją za rękaw przyjaciółkę.
-To Mirajane.- pisnęła jej do ucha. Kobieta chyba to usłyszała, ponieważ zachichotała cicho i pociągnęła je w stronę stolika i usadziła  na krzesłach a sama usiadła naprzeciwko.
-To może opowiecie mi o sobie..- Gabrielle uniosła dłoń i wyszczerzyła się ukazując swój idealny zgryz.
-Ja zacznę. Nazywam się Gabrielle Lynn, 16 lat. Umiem Usypiać i Latać. Jestem prawnuczką Mavis Vermilion.- Mirajane cicho zakaszlała i wpatrywała się w Gabrielle szeroko otwartymi oczami. Kathleen  teatralnie westchnęła i mruknęła pod nosem „Zaczyna się”.
-Tej Mavis Vermilion?- podskoczyła na miejscu i złapała dłonie Gabi.-To cudownie, nie wiedziałam, że miała dzieci, a co dopiero wnuki.
Po chwili zwróciła głowę w stronę Kathleen.-A ty?
-Um, więc..Nazywam się Kathleen Rose, ale wolę, gdy mówią mi Kath, mam 14 lat.- tutaj barmanka zmarszczyła brwi a Gabrielle zaśmiała się za co oberwała w kostkę. Kathleen dobrze wiedziała, że wyglądała jak dziecko. O delikatnych rysach twarzy, niewielkim wzroście i drobnej budowie ciała, mogłoby się wydawać, że ma około 10, może 11 lat. Odchrząknęła i kontynuowała.
- Jestem Wodną Smoczą Zabójczynią a to- wskazała na swojego pupila.- Lizz.
-Jejku, kolejna Smocza Zabójczyni. Cudownie, poczekajcie tu minutkę.- pobiegła za bar , chwyciła jakiś przedmiot i wróciła do nich. Złapała Gabrielle i przycisnęła do jej skóry, jak się okazało pieczątkę. Po chwili na prawym ramieniu dziewczyny widniał czerwony, zupełnie jak jej oczy, herb gildii. Kath wstała. Mira obeszła ją i w końcu przybiła granatowy znak na obojczyku nastolatki, po lewej stronie.
-Od teraz jesteście oficjalnie członkiniami Fairy Tail, czujcie się jak u siebie w domu.- odparła Mira chowając pieczątkę w kieszeni sukienki. Lizz pociągnęła swoją towarzyszkę za kosmyk kruczych włosów zwracając na siebie uwagę.
-Kathleen, musimy poszukać mieszkania.- jak na komendę, wstała i szarpnęła koleżankę za kaptur bluzy.
-Przepraszamy, musimy się już zbierać.- Mira machnęła ręką wesoło się uśmiechając.
-Okej, ale wróćcie w porze obiadowej. Wszyscy będą chcieli was poznać.
-Dziękujemy- Kathleen ukłoniła się, jak to miała w zwyczaju i wybiegła z budynku.
-Na pewno przyjdziemy.- dodała na odchodnym Gabrielle i także zniknęła za progiem. Mirajane odwróciła się i wróciła na swoje stałe miejsce.
-I co o nich myślisz, Mistrzu?- staruszek, którego wcześniej nikt nie zauważył siedział na jednym z krzeseł tuż przy barze i przeglądał czasopismo.
-Interesujące dziewczyny. Wodna Smocza Zabójczyni i prawnuczka Mavis Vermilion. Ale ta mała, nie przypomina ci kogoś, kochana?
-Tak, bardzo.
********************************************************************************
I napisałam;) Może nie dzieje się tu zbyt wiele, ale obiecuję, że za kilka rozdziałów akcja się rozkręci. Dedykacja dla Moncii i powodzenia w nauce(piszę to już trzeci raz, ale co tam). Mam nadzieję, że jako tako się spodobało i liczę na wasze opinie!
Tymczasem Pozdrawiam~~
Wasza Ruby Phoenix
PS Wprowadziłam kilka poprawek, ponieważ dostrzegłam błędy. Treść się nie zmieniła.

piątek, 17 maja 2013

Poznajmy się!


Ekhem. Dobrze, to mój pierwszy blog i odrobinę się denerwuję. Po tytule możecie się zorientować, że historia oparta jest na mandze i anime "Fairy Tail". Opowiadnie to postaram się dociągnąć do końca. Wyczekujcie Rozdziału 1 już w najbliższym czasie;) 
Pozdrawiam~