.... Krótki i do chrzanu =_= Serio! Jestem sobą zawiedziona!
Rozdział 5
„Skaczemy!"
-Głupek,
idiota, debil...-czarnowłosa mruczała pod nosem obelgi, idąc
szybkim krokiem w stronę dworca. Tuż za nią podążała reszta
towarzystwa. Nikt nie śmiał się odezwać, nawet Dragneel był
dziwnie spokojny. Na ich twarzach malowała się nie o tyle troska,
co zdziwienie. Uważali Kathleen za osobę opanowaną, która
najpierw myślała, później robiła, jednak w tej chwili
widać było jak bardzo jest zbulwersowana.
-Hej, Leen...-zaczęła Wendy doganiając
przyjaciółkę i dorównując jej tempem.-Nie uważasz,
że powinniśmy się jakoś przygotować?
-Nie- odparła natychmiast. Skierowała wzrok na
przyjaciółkę.-Wiem na co się piszę, nie musisz się
martwić.
Granatowowłosa skinęła niepewnie głową.
-Powiedz, Kathleen, wiesz kim jest ten cały Kei?-
zapytała Erza przyśpieszając kroku.
-Tak,
to przyjaciel z dzieciństwa Gabi, ich rodzice stworzyli jakąś
spółkę, czy coś takiego. Później wszystko się
skomplikowało a Gabi trafiła do sierocińca. Ja sama spotkałam go
kilka razy, nawet byłam u niego w domu. Trochę dziwny
typ...-przerwała monolog i gwałtownie się zatrzymała.
-Jeśli nie chcecie, nie musicie ze mną
iść. Ja...poradzę sobie sama. Nie ma powodu, byście się
narażali..- z każdym kolejnym słowem, jej głos stawał się coraz
cichszy. Stała do nich tyłem, więc nie mogli zobaczyć jej bladej
twarzy. Nagle Erza poderwała się z miejsca, podeszła do niej i
chwytając za ramiona odwróciła w swoją stronę, wymierzając
jej siarczysty cios w policzek. Nastolatka zachwiała się i upadła
na ziemię. Trzy exceed'y podleciały do niej. Dotknęła piekącego
miejsca, jednak nic nie powiedziała. Nie rozpłakała się, nie
krzyknęła. Jej twarz również nie wyrażała żadnych
odczuć. Z pomocą Natsu, wstała i uśmiechnęła się.
-Chyba mi się należało.- powiedziała wesoło, rozmasowując
bolący policzek. Schyliła się nisko przed Erzą- Przepraszam, że
Cie zdenerwowałam, Erza-san.
Byli zszokowani. Nie tylko wybuchem Erzy. Dobrze wiedzieli, że
łatwo było ją zdenerwować i była odrobinę wybuchowa, jednak nie
spodziewali się, że może udeżyć Kathleen. A zachowanie
czternastolatki? Szkarłatnowłosa uniosła lekko dłoń. Jej usta
drgały. Chciała coś powiedzieć, jednak łamiący się głos
odmawiał jej posłuszeństwa. W końcu Lucy dotknęła ramienia
Tytani a do Kath podeszła zmartwiona Wendy.
-Bardzo boli?- kruczowłosa zaprzeczyła machając ręką.
-Nic się nie stało. Może chodźmy już, dobrze? Musimy kupić
bilety.- słysząc to, różowowłosy wrzasnął, jednak nim
zdążył się ruszyć Erza chwyciła go za kołnierz i pociągnęła
za sobą.
Było jej
słabo. Głowa bolała niemiłosiernie a powieki stały się
potwornie ciężkie.
-Nie mogę zasnąć...- przemknęło jej przez głowę.-Gabrielle
weź się w garść.
Siedzący naprzeciw niej Kei wstał i pochylił nad nią.
-Zmęczona?-bardziej stwierdził niż zapytał, uśmiechając się
przy tym wrednie.
-O co mu chodzi?-pomyślała marszcząc brwi.-Przed chwilą był
miły a teraz znowu postanowił być „geniuszem zła”? Nie
ogarniam go.
-Jesteś chory.- wymamrotała.
-Wiem.- odpowiedział kiwając przy tym głową, zupełnie tak
jakby zgadzał się sam ze sobą. Jęknęła w duchu. Kanapa nagle
stała się niesłychanie miękka i wygodna. Przymknęła oczy i
oparła się o poduszki. Po chwili wszystko wokół stało się
czarne. Stała na granicy jawy i snu. Nie może! Nie! Pewnie dosypał
jej jakiegoś ziela do herbaty. Skubany!
Kathleen siedziała między Lucy a Wendy opierając głowę o
kolana tej drugiej.
-Jesteś pewna, że nie powinnam rzucić na Ciebie Troi?
-Nie, jest w porządku. Wzięłam tabletki, więc powinno być
okej.-stwierdziła. Spojrzała na leżącego naprzeciw niej Smoczego
Zabójcę. Spał. Temu to dobrze. Westchnęła i podniosła
się. Krajobraz za oknem powoli się zmieniał. Niedawno minione
polany i pastwiska zastąpiła dzicz. Dosłownie.
-Zaraz wysiadamy.-oznajmiła, przeciągając się. Lucy uniosła
brwi.
-W lesie?
-Tak ,tak, w lesie. Jego dom znajduje się w lesie.
-Ale pociąg... Jest tu jakiś przystanek lub dworzec?
-Tak jakby.-mruknęła. Otwarła okno na oścież i wyszczerzyła
się.-Skaczemy!